wtorek, 29 października 2013

Chapter 4

Mama wróciła  z delegacji i zabrała mnie i Oscara do domu. Mogłam zapomnieć o jakimkolwiek wysiłku przez najbliższy miesiąc. To mnie dobijało. Nie potrafiłam leżeć i nic nie robić, musiałam gdzieś wyjść. Choćby do parku. Nawet sama.


Mama nic nie powiedziała na temat wypadku. Była zła co dało się poznać, ale nic nie mówiła. Samochód do niczego się nie nadawał, był w kawałkach. Sprzedaliśmy go na złom. I tak już się nie przyda.


Po kilku dniach Oscar stanął na nogi. Ze mną było gorzej, ale nikt za bardzo się tym nie przejmował. Mama nie pytała jak się czuję, czy czegoś potrzebuję..Po prostu traktowała mnie jak powietrze. Czasem przychodziła do mnie Samanta i pomagała mi, ale czułam w środku pustkę. Nie miałam komu się wygadać. Ja i Sam oddaliłyśmy się od siebie. Nie rozmawiałyśmy tak jak dawniej. Nie mogłam jej powiedzieć wszystkiego. Przyznaję, że brakowało mi naszych długich rozmów. Teraz prawie nie rozmawiamy. To okropne uczucie. Nie mam teraz nikogo. Chociaż...jednak miałam...miałam moje stare przyjaciółki. Tak. Żyletki. W każdej chwili mogłam wyciągnąć je spod poduszki i zaspokoić ból i tęsknotę. Na moim ciele mogły pojawić się nowe ,rysunki'. Nie obchodziły mnie days clean. Nie miałam dla kogo być silną. Samanta nie wiedziała że znów to robię. Nie powiedziałam jej i jak na razie chyba nie powiem. Wiem jaka byłaby jej reakcja. Przez nią musiałam chodzić do psychologa, znosić to wszystko. Tak. Moja najlepsza przyjaciółka powiedziała wszystko mojej mamie. Wtedy zaczęło się piekło. Pamiętam ile łez wtedy wylałam. Ile musiałam przejść. Musiałam zacisnąć zęby i udawać, że już jest dobrze. Wystarczył uśmiech i już wszyscy myśleli, że jest dobrze. Blizny ukrywałam pod bransoletkami. W szkole już wszyscy wiedzieli. Wytykali mnie palcami. Mówili, że jestem nienormalna. A ja? Uśmiechałam się chociaż w środku płakałam. Ich słowa bolały tak bardzo, że musiałam to robić. A może robiłam to po prostu z przyzwyczajenia? Żyletki to w jakimś sensie część mnie. Każdego dnia pojawiały się nowe cięcia. Próbowałam z tym skończyć. Udało się. Ale tylko na miesiąc. Teraz o wszystko wróciło. Znów czułam, że jestem sama. To uczucie mnie nigdy nie opuszczało. Wiedziałam, że nie mam na kogo liczyć. Brakowało mi kogoś, do kogo mogę się po prostu przytulić i się wypłakać.




Mama wymieniła w końcu mój telefon na nowy. Przynajmniej miałam jakieś zajęcie. Postanowiłam napisać do Samanty z nadzieją że mi odpisze. Nie liczyłam na to, ale w głębi serca bardzo chciałam żeby się odezwała. Minęła godzina. Dwie. Sam nie odpisywała. Odpuściłam sobie. Pewnie nie chciała ze mną rozmawiać, co było normalne. Poczułam smutek. Cholernie mi jej brakowało, ale nic nie mogłam zrobić. Zrezygnowałam. Włożyłam słuchawki w uszy i starałam się zasnąć, co nie było łatwe. Przekręcałam się z boku na bok szukając odpowiedniej pozycji. Gips strasznie mi przeszkadzał. Westchnęłam. Wtem usłyszałam sygnał smsa. Odblokowałam telefon z nadzieją, że to Samanta. Jednak nie. Nie znałam tego numeru. Wiadomość mnie zszokowała.


                                             ,,przepraszam, jeśli cię przestraszyłem
                                               nie chciałem żeby tak to się skończyło"



Szybko odłożyłam telefon. Kto to był? Czego chciał?  Skąd miał mój numer? Te wszystkie pytania mieszały mi się w głowie. Wahałam się czy nie odpisać. Może to tylko ktoś z klasy robił sobie żarty. Usunęłam smsa i znów się położyłam. Schowałam głowę pod poduszkę starając się od tego wszystkiego uciec. Mało mi to dało. Wiadomość nadal siedziała w mojej głowie. ,,Nie chciałem żeby tak to się skończyło" a jak miało się skończyć? Co on do cholery chciał?!
Nagle  drzwi od mojego pokoju się otworzyły. Wysoka i chuda kobieta o brązowych włosach do ramion weszła do mojego pokoju. Tak, to była moja mama. Miała zatroskaną minę. Chyba pierwszy raz od kilku lat wyglądała jakby się o mnie martwiła. Usiadła na moim łóżku i złapała mnie za rękę. Chciałam ją zabrać, ale jej uścisk był zbyt mocny. Spuściłam oczy w dół. Kobieta pogłaskała mnie po policzku. Speszyłam się. Nigdy nie była taka czuła. Nigdy. Wiedziałam, że zaraz zacznie swój wykład na temat alkoholu, bezpiecznej jazdy etc. Na samą myśl robiło mi się słabo.



-Perrie...-Zaczęła.

-Co znów chcesz?-odparłam chłodno.

-Wiesz, że nie powinnaś jeździć po pijaku.- Jej głos stawaj się coraz smutniejszy. Wiedziałam, że to powie. Ona sądziła, że gdy jej nie ma to nie mam nic lepszego o roboty tylko upijanie się? Nie. Nigdy nie miałam alkoholu w ustach. Może kiedyś piwo, ale to była jednorazowa akcja. Nigdy więcej.

-Dobrze wiesz, że nie piłam.

-Nie mam pewności. Perrie kotku. Przyznaj się. Obiecuję, że nie będę ci robić wyrzutów.-Była sztucznie miła. Nienawidziłam jej.

-Nie piłam! Jeżeli mi nie wierzysz, wyjdź-Krzyknęłam. Wszystko się we mnie gotowało.

-Ale...

-Wyjdź.- Powiedziałam przez zaciśnięte zęby.

Kobieta wstała. Gdy była już przy drzwiach spojrzała na mnie i wyszeptała ,,Kocham cię".
Poczułam, jak łzy spływają mi z policzków. Nie dawałam sobie rady. Wszyscy byli przeciwko mnie. Już miałam sięgnąć po moją starą przyjaciółkę i zaspokoić ból, gdy nagle przyszedł następny sms. Od tej samej osoby.


                                              ,,Mam nadzieję, że wszystko dobrze"


Nie wytrzymałam. Wybrałam numer i przyłożyłam telefon do ucha. Po trzech sygnałach odpowiedział mi męski głos. Poczułam w środku dziwne uczucie. Ciarki przeszły mi po plecach. Przez chwilę nikt się nie odzywał, ale zaraz przerwałam ciszę.

-Skąd masz mój numer? Kim ty do cholery jesteś?!

Usłyszałam śmiech.

-Mam swoje sposoby. Jeśli chcesz mnie poznać musisz się bardziej postarać.

Przegiął. Powiedziałam, że jeżeli mi nie powie kim jest, zgłoszę go na policję, jednak on nie brał tego na poważnie. Wyśmiał mnie. Łzy znów naleciały mi do oczy. Cały czas zadawałam sobie pytanie czego on ode mnie chciał? Czy nie mógł znaleźć sobie innej ofiary?

-Proszę cię daj mi spokój.- powiedziałam przez łzy  

-Zaraz, zaraz..czy ty płaczesz?

-Nie powinno cię to interesować.- Rozłączyłam się i wybuchłam płaczem. Nikomu nie mogłam o niczym powiedzieć. Tym bardziej mamie. Zaraz zaciągnęłaby mnie na komisariat, a na to nie miałam ochoty. Zostałam sama ze wszystkimi problemami.









________________________________________

Piszę nowy rozdział jeżeli będzie powyżej 10 komentarzy :) x Pamiętaj czytasz- komentujesz :) Przepraszam jeśli rozdziały są za krótkie/za późno je dodaję, ale samo tak wychodzi :) x mam nadzieję że wam się podoba ♡

11 komentarzy:

  1. mhm, wspaniały rozdział!
    wspaniały blog!
    umm.. kiedyś moimi przyjaciółkami tez były żyletki, więc wiem co ona mogła poczuć..
    ale bardzo mi się podoba ten rozdział, pozdrawiam : ) @luvmyblondi

    OdpowiedzUsuń
  2. Super, mam nadzieję ze nastepny rozdzial pojawi sie szybko :)))

    OdpowiedzUsuń
  3. jej zapowiada się coraz ciekawiej :) czekam na cd :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Super, z rozdziału na rozdział jest coraz ciekawiej :D
    Jestem naprawde podjarana xd
    Czekam z niecierpliwością na następny rozdział ;D
    @crazy_rarity

    OdpowiedzUsuń
  5. Woooow *,* jakie to kochane !!! :3 Swietnie piszesz ! Uhhh, mam nadzieje ze szybko dodasz kolejny rozdzial ;) czekam na nn c;
    @GiveMeHarry69

    OdpowiedzUsuń
  6. SUPER! KOCHAM TO FF <3

    OdpowiedzUsuń
  7. szybko pisz nowy rozdział! <3 kocham to <3

    OdpowiedzUsuń
  8. OMFG!!! Zajebiste FF. Naprawdę. KOCHAM♥KOCHAM♥KOCHAM♥
    @szalona_ja

    OdpowiedzUsuń
  9. Kiedy nowy? :(
    Czekam i czekam :D
    A to jest naprawde świetne!

    OdpowiedzUsuń
  10. Pisz szybko następny! Kocham cie! <3

    OdpowiedzUsuń