niedziela, 10 listopada 2013

Chapter 5

Tego dnia ktoś ze szkoły miał przyjść by podać mi  pracę domową. Z Samantą nie utrzymywałam już kontaktu więc musiał to być ktoś inny. Żałowałam, że już nie rozmawiamy, ale obie potrzebowałyśmy przerwy. Wydawało mi się, że tak będzie lepiej.

Mama przyniosła mi śniadanie do pokoju i wyszła bez słowa. Złapałam za kubek z herbatą i wzięłam łyk ciepłego napoju. Wtem zadzwonił telefon. Wyświetlił mi się znajomy numer. To  Cody znany także jako ,,pupilek nauczycieli". Przyłożyłam telefon do ucha. Chłopak chciał podać mi lekcje, tak jak myślałam. Umówiliśmy się, że przyjdzie o 17:00. Miałam jeszcze sporo czasu. Naciągnęłam na siebie bluzę, którą miałam pod ręką. Nie chciałam prosić mamę o pomoc. Nie potrzebowałam jej. Odkąd pamiętam zawsze radziłam sobie sama, więc czemu teraz ona miałaby mi pomagać? Po co się wysila? Po co robi mi śniadania i przynosi je do pokoju? Chce się podlizać? Może jednak mnie udobruchać? Wszystko mi jedno. Równie dobrze nie muszę nic jeść.  Dobrze wiem o co jej chodzi. Chce mnie mieć na wyłączność. Chce, żebym jej o wszystkim powiedziała, a potem i tak zacznie traktować mnie jak gówno. Już raz dałam się w to złapać. Myślałam, że się zmieniła. Jednak suka zawsze pozostanie suką. Nic jej nie zmieni. Gdybym jej powiedziała? Co potem? Zawiozła by mnie do psychiaryka i zamknęła mnie w nim? Miałaby problem z głowy. Pewnie wyjechałaby z miasta wmawiając wszystkich że jej córka jest chora psychicznie albo nie żyje. Znam jej gierki. Tym razem nie pozwolę jej wygrać. Nie teraz. Przecież za rok już mnie tu nie będzie. W końcu skończę te cholerne 18 lat i wyjadę stąd. Jak najdalej od niej. Ona mnie tylko urodziła. Nie wychowała mnie. Zawsze była dla mnie chłodna i oschła, ale po narodzinach Oscara jeszcze bardziej mnie ignorowała. Oscar to jej oczko w głowie. Gdyby coś mu się stało to byłaby moja wina. Zawsze wina leży po mojej stronie. Liczy się tylko Oscar. Na samą myśl o tym gówniarzu robiło mi się słabo. Mały, rozpuszczony smarkacz, który zawsze ma to co chce. Ona cały czas wydaje na niego wszystkie pieniądze, a on nadal jest niezadowolony. Ale ona jest ślepo w niego zapatrzona. Jeszcze jest jej kochanek. Ona na prawdę myśli, że  nie wiem gdzie ona znika każdej nocy. A ta delegacja? haha chyba raczej wakacje na plaży. Matka leciała tylko na jego pieniądze a on na jej wygląd. Oboje byli siebie warci. Ona była mu potrzebna tylko do dawania dupy, a on jej do zakupów. Udana parka. Czasami nawet nie chce im się udawać że coś między nimi jest. Po prostu on daje jej pieniądze a ona siebie. Żałosne i obrzydliwe. Nienawidzę ich.


Za czasów gdy tata jeszcze żył wszystko było lepiej. On przynajmniej się mną zajmował. Miałam do kogo przyjść gdy musiałam. Miałam ramię, w które mogłam się wypłakać. Wtedy on zawsze głaskał mnie po głowie i nazywał ,,swoją córeczką". Kiedyś dał mi wisiorek na którym były wyryte jego inicjały. Powiedział, że teraz zawsze przy mnie będzie. Mam go do dziś. Jest schowany gdzieś głęboko w szufladzie. Jednak nie czuję, żeby tu był. Kiedyś w to wszystko wierzyłam. Wierzyłam, że gdy tylko założę wisiorek wszystko będzie dobrze. Byłam naiwna, ale co miałam zrobić?

Któregoś dnia tata nie wrócił z pracy. Nie odbierał telefonu i nie odpisywał na smsy. Robiło się coraz ciemniej. Nie sądziłam żeby poszedł z kolegami na piwo. To nie było w jego stylu. Nigdy nie pił po pracy. Nawet gdy był bardzo zmęczony. Nie ciągnęło go do alkoholu. Pił tylko przy jakiś ważnych okazjach. Martwiłam się o niego. Nie czekałam dłużej tylko założyłam kurtkę i poszłam do biura w którym pracował. To co tam zobaczyłam mnie przeraziło. Przed budynkiem były dwie karetki i radiowóz. Wszędzie biegali zdenerwowani ludzie. Podeszłam bliżej i zobaczyłam jakiegoś człowieka pod czarnym workiem. Ktoś podniósł go w górę. Zobaczyłam bladą jak kreda twarz mojego taty. W tym momencie poczułam łzy na moich policzkach. Upadłam na ziemię i zaczęłam płakać. Krzyczałam, że to nie może być prawda. Połowa ludzi patrzyła się na mnie jak na idiotkę, ale nie obchodziło mnie to. Zmarła najważniejsza osoba w moim życiu. Nie mogłam być spokojna. Prosili mnie żebym wstała, ale nie mogłam. Po prostu czułam, że zaraz zemdleję. Psychiczny ból był tak wielki, że nie mogłam nic zrobić. Przyjechała mama. Jej wyraz twarzy był nijaki. Nie była smutna. Nawet lekko się uśmiechała. Zabrała mnie do domu. Później gdzieś zniknęła. Zostałam sama. Oscar był wtedy u kolegi. Zamknęłam się w łazience. Moja twarz była cała czerwona. Oczy przekrwione. Nie mogłam uwierzyć w to co się dzieje. Sięgnęłam do apteczki. Wyjęłam tabletki nasenne. Połknęłam garść, dwie. Nie wiem. Wtedy to nie miało znaczenia. Chciałam tylko być tam z nim. Prawie by mi się udało. gdyby ona nagle nie wróciła. Dlaczego zadzwoniła po karetkę? Przecież beze mnie byłoby jej łatwiej..




Poczułam, że zaraz będę płakać. Nienawidziłam wspomnień. Gdy wszystko wracało miałam ochotę znów spróbować pozbawić się życia. Spojrzałam na zegarek. Dochodziła 17:00. Zaraz powinien przyjść Cody. Nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Nie potrafiłam się na niczym skupić więc usiadłam na łóżku i czekałam na chłopaka. Przyszedł po 15 minutach. Zapytał jak się czuję, ale mu nie odpowiedziałam. Chyba zrozumiał, że popełnił błąd zadając mi to pytanie. Powiedział ciche ,przepraszam'. Podał mi materiał na lekcje. Jeszcze nie skończył a ja już miałam dość. Będę to nadrabiać chyba przez cały rok szkolny. Nauczyciele nigdy nie odpuszczają. Westchnęłam. Cody spojrzał na mnie ze współczuciem. Poklepał mnie po ramieniu. Był jakiś inny niż w szkole. Jego włosy były niedbale ułożone. Koszula była rozpięta a nie tak jak zawsze zapięta na ostatni guzik. Wydałam się być też bardziej wyluzowany? Przynajmniej tak mi się wydawało. Nie znałam go od tej strony.

-Trzymaj się Perrie.- Mruknął.

-Dzięki. Przyda się.

Chłopak już miał wychodzić, ale coś za oknem przykuło jego uwagę. Spytałam co się stało, ale nic nie powiedział. Nadal patrzył w to miejsce. Krzyknęłam, żeby sobie ze mnie nie żartował ale on przyłożył palec do ust i kazał mi być cicho. Po chwili się otrząsnął.

-Możesz mi powiedzieć co ten mężczyzna robi na twoim podwórku?



Zamarłam. Co jeśli to był ten o kim myślałam?





CZYTAJ NOTKĘ POD ROZDZIAŁEM!




tak wiem, że rozdział pojawił się dość późno. Nawet bardzo, ale mówiłam, że piszę nowy gdy będzie powyżej 10 rozdziałów ponieważ inaczej nie widzę sensu w dalszym pisaniu. Nie miałam także czasu. Mam nadzieję że zrozumiecie :) x PAMIĘTAJ CZYTASZ- KOMENTUJESZ :)